Biegasz sama w górach?
Ale jak to, tak sama-sama? Nie boisz się, że Ci się coś stanie? Nie wspomnę ile razy to już słyszałam. Bieganie w górach to naprawdę nie jest taka niebezpieczna sprawa jak nam się wydaje. Przekonajcie się! Obalimy kilka mitów.
Ale jak to? Tak sama?! Oszalałaś?! Mimo tego, że nigdy nie miałam problemu sama gdzieś pojechać, spakować się w samolot i lecieć na kilka dni, to jednak całodzienne wycieczki biegowe wprawiały moją rodzinę w stan bliski zawałowi serca. Na szczęście, od tego momentu minęło kilka lat, a ja za każdym razem (odpukać!) wracam bezpiecznie do domu. Przeczytajcie o tym, co robię, aby maksymalnie zwiększyć swoje szanse na bezpieczną i fajną biegową wycieczkę.
Doświadczenie: bądź ze sobą szczery/a
Postawmy sprawę jasno. Każdy z nas chciałby podziwiać przepiękne widoki ze szczytów 3,4,5-tysięczników, które obserwujemy na mediach społecznościowych. Pamiętajmy jednak, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Na zdobywanie Korony Świata przyjdzie jeszcze czas, a fajnie byłoby dożyć tego momentu.
Gdy szykujemy się w góry, odpowiedzmy sobie na pytanie "Czy moje doświadczenie/zdrowie pozwala mi wybrać się na tę trasę, w taką pogodę i w takich okolicznościach?".
fWeźmy dla przykładu 30letnią Kasię, która ma za sobą półmaratony i pierwszy maraton asfaltowy. Wybiera się ze znajomymi do Szczawnicy i zamiast pochodzić w Gorcach, postanawia wybrać się na jakąś wycieczkę biegową dla sprawdzenia swoich możliwości. Zawsze o tym marzyła i nadarzyła się okazja. Co powinna wybrać? Przede wszystkim, trasę, która nie będzie zbyt dużym wyzwaniem na start (czasowym i warunkowym).
Ma spakowany plecak, a tam 2 flaski (1L wody), 3 batoniki, jakiś żel i bułka z serem. Pogoda piękna, 20C i słońce, ale na wszelki wypadek bierze też kurtkę. Odpala mapy-turystyczne i sprawdza, co jest ciekawego. Wbiegnięcie na Przehybę jest kuszące, ale to prawie 800m przewyższenia i praktycznie cały czas droga pod górę. Co jeśli popatrzymy w drugą stronę - weźmy takie Małe Pieniny. Kasia podjeżdża sobie busikiem do Wąwozu Homole (płaci 4zł kierowcy), piękne podejście aż do Polany pod Wysoką. Stąd wspina się na Wysoką, a potem od razu niebieskim szlakiem w stronę Palenicy. Zalety tej trasy?
a) przyjemne i wypłaszczone Małe Pieniny + piękny widok (a widok z Wysokiej to już w ogóle magia)
b) Schronisko pod Durbaszką (możliwość odpoczynku, kupienia czegoś do jedzenia i picia)
c) Możliwość skrócenia trasą (zejście Pod Huściawą) jeśli energii brak
d) Powrót do Szczawnicy, ciekawa trasa z punktu A do B. Łącznie 700m przewyższenia.
Zaplanuj wycieczkę biegową
Przykład powyżej ładnie ilustruje jak wiele czynników składa się na to, czy dana trasa jest odpowiednia. Gdy planuję wycieczkę biegową, zawsze dostosowuję trasę do swoich możliwości. Odpowiadam sobie na szereg pytań:
1) Jak się czuję? Czy jestem wypoczęta? Jestem po chorobie?
W zależności od mojej dyspozycji, dobieram traskę pod kątem rozłożenia przewyższeń. Np. możemy mieć 1000m przewyższenia na 10km, które jest skumulowane na wejściu na 1 szczyt - to jest piekielnie męczące, a zbieg jeszcze nas dodatkowo zmęczy. Jeśli jednak to przewyższenie rozłożone jest na dłuższym odcinku dość równomiernie (dobrym przykładem są Małe Pieniny, Jaworzyna > Schronisko Cyrla), to nie sponiewiera tak mocno jak w poprzednim przypadku.
Biorę pod uwagę też możliwość zejścia ze szlaku i podjechanie busem, czy pociągiem z powrotem. Dobrze jest mieć "furtkę" wyjścia i nie zamykać się na trasę, która wymaga od nas dokończenia całości.
2) Jakie są warunki na szlaku?
Pamiętam, gdy z końcem 2021 wbiłam się na czerwony szlak w drodze na Halę Łabowską i zakopałam się po pas w śniegu. Mimo tego, że nie było świeżych opadów od ponad 2 tygodni, to wciąż śniegu było bardzo dużo, a z tego mojego biegania było niewiele dobrego. Wymordowałam się zdrowo, ale tak mnie to wzmocniło, że głowa mała!
Dlatego, sugeruję wybrać trening na mniejszych wysokościach lub w dolinkach jeśli tego śniegu jest wciąż dużo. Co więcej, obecna pogoda (np. piękne słońce) nie sprawia, że śnieg magicznym sposobem zniknie. Od listopada do maja omijam Tatry - uwielbiam biegać po Tatrach Zachodnich, ale mimo szkoleń lawinowym, moje doświadczenie w wysokich górach zimą wynosi 0. Dlatego, w okresie zimowym wybieram głównie Beskidy.
Warto jest również sprawdzać komunikaty GOPR/TOPR oraz informacje na mapach-turystycznych (o remontowanych lub zamkniętych szlakach).
3) Jaka jest i będzie pogoda?
Otóż, jeśli od tygodnia pada deszcz, to muszę przygotować się na gigantyczne błoto. Są miejsca, gdzie tego błota jest więcej i wiem, że nie warto jest się tam zapuszczać (np. Bieszczady, czy Beskid Niski). Jeśli zbliża się halny, to trzeba 10 razy się zastanowić, czy w ogóle wychodzić w góry, aby nie spadło nam jakieś drzewo na głowę.
Prognoza pogody pozwoli nam przygotować się pod kątem ubioru i sprzętu (odpowiednie odzienie wierzchnie, raczki, kije). Plus, pogoda w górach może zmienić się kilkanaście razy, zawsze warto wziąć kurtkę i coś cieplejszego do plecaka.
4) Jaki mam cel?
Czasami planuję wycieczki pod kątem treningu zmęczeniowego (2-3 dni biegam po 20-30km), widokowego, odpoczynku mentalnego, czy po prostu jednej porządnej wyrypy z dużym przewyższeniem.
Jeśli mogę coś doradzić, to warto jest zdefiniować sobie, co chcemy wynieść z biegania po górach. Chociaż nie spinajmy się zbyt bardzo, bo warunki i okoliczności często weryfikują nasze założenia. Ale to super! Bo wierzcie mi, na zawodach możemy doświadczyć czegoś bardzo podobnego. Samotność długodystansowca na szlaku to przepiękna lekcja pokory ...
Sklepy, schroniska, źródełka z wodą
Planując traskę, sprawdźmy, gdzie będziemy mogli kupić coś do jedzenia i picia. To kluczowe, zwłaszcza przy długich trasach, gdy nie chcemy wszystkiego ze sobą dźwigać. Dla przykładu - trasa z Krynicy do Piwnicznej. Mamy schronisko i sklepy na Jaworzynie, potem Hala Łabowska, Schronisko Cyrla, Rytro (sklepy, stacje benzynowe), schronisko na Przehybie i bum, jesteśmy.
Osobiście bardzo lubię też źródełka z wodą (Piwniczna, Łomnica-Zdrój), bo mogę szybko napełnić flaski i lecę dalej.
Bądź w kontakcie
Zawsze informuję moich rodziców (lub Rafała jeśli jadę z nim), gdzie będę i jak przebiegać będzie moja wycieczka. Początkowo puszczałam też lokalizację z Garmina (live), aby wiedzieli gdzie się obecnie znajduję. Teraz już tak nie robię, ale mówię jaką traską będę się poruszać. Co kilka godzin daję znać, że żyję i tyle.
Mam naładowany telefon (i powerbanka), telefony alarmowe w razie W.
Przygotuj sprzęt i jedzenie
Warto zawsze wziąć o 1 batonik, kanapkę, owocka więcej niż nam się wydaje, że wystarczy. Jeśli biegnę przez 8h (takie luźne 50km), to wezmę 2 kanapki, banana, 3 batoniki, 2 musy owocowe i jeśli będę miała ochotę, dokupię coś w sklepie. Najgorzej jest, gdy wyruszymy w góry, a potem nas odetnie energetycznie, cukier spadnie, a my nie doczołgamy się do najbliższego schroniska. 1 lub 2 batoniki więcej naprawdę nas nie obciążą :-)
Sprzęt. Wybierając się na wycieczki ponad 3-4h, zawsze biorę kije. Jeśli mówimy o warunkach zimowych - na wszelki wypadek mam raczki. Bardzo mi się przydały w grudniu w Pieninach, które zamieniły się w szalenie śliską szklankę. Warto mieć ze sobą też czołówkę, nigdy niewiadomo, czy zastanie nas wieczór.
Poza tym, dobrze mieć ze sobą gwizdek, folię NRC, czy nawet gaz pieprzowy. Mało ważą te rzeczy, a zwiększają nasze bezpieczeństwo o jakieś milion procent.
Bądź tu i teraz
Słuchajcie, to nie jest tak, że z krzaków wyskoczą "wilcy", mordercy, czy gwałciciele. No bądźmy ze sobą szczerzy. 99.9% zagrożeń jest wyłącznie w naszej głowie. Oczywiście, będąc tu i teraz - jesteśmy bardziej skupieni na tym, co się dzieje wokół nas. Jesteśmy w stanie łatwiej wyłapać zagrożenie.
Dla przykładu, kilka lat temu przechodziłam niedaleko Hali Łabowskiej i rozłożyło się tam stado owiec. Pilnował je jeden zajadły pies, który był tak agresywny, że zmusił mnie do zejścia ponad kilometr w stronę najbliższej wsi i musiałam robić pętle by to stadko ominąć. Bardzo mnie ta sytuacja zestresowała, ale wyszłam z niej bez szwanku, bo zachowałam spokój.
Co jeszcze ... ah, tak! Zastała mnie burza w górach. Moim celem było zejść jak najniżej jak najszybciej. Wyłączyłam wszystkie urządzenia elektroniczne, schowałam kije do plecaka (metalowe elementy) i napierałam na dół. Udało się, bo w miarę szybko wyczułam, że burza nadchodzi.
A najśmieszniejszą przygodę (wtedy nie) miałam podczas pandemii, gdy nie mając jeszcze paszportu covidowego, przebiegałam granicą ze Słowacją i miałam na tyle pecha, że trafiła mi się kontrola straży granicznej. Dwóch gości spacerowało sobie szlakiem. Co zrobiłam? Totalnie pod wpływem impulsu uciekłam w krzaki :D Z tej perspektywy uważam, że to było strasznie ryzykowne, ale oni sobie przeszli, a ja wyszłam i pobiegłam przed siebie. Chociaż przyznam, że przez kolejne kilka godzin czekałam na jakiś helikopter nad głową, czy ostrzał z karabinów w moją stronę. Gdyby tego było mało, to jak to w Beskidzie Niskim bywa, natknęłam się na niedźwiadka, który głośnym rykiem ogłosił koniec porannej drzemki. Schowałam się za drzewem i przeczekałam aż odejdzie w przeciwną stronę. Szczerze? Działałam tak jak podpowiadał mi instynkt.
Podsumowanie
Bieganie po górach to wspaniała przygoda. Dużo osób boi się wychodzić w góry samemu, bo jest to "dziwne, niekomfortowe, niebezpieczne" ... Moim zdaniem, bycie w górach samemu ma w sobie wiele magii. Aczkolwiek, jeśli się nie czuje tej potrzeby przebywania samemu w górach, nie widzę sensu się zmuszać. Tak jest, i koniec.
Jeśli jednak jesteś ciekawy/a jak to jest być na szlaku o wschodzie słońca, nie bój się czekającej na ciebie zwierzyny, która cię pożre. Dziki są, wilki, czy niedźwiedzie też. Ale będąc uważnym minimalizujemy szansę niemiłego spotkania. Nie ulegajmy panice, z każdej sytuacji można wyjść obronną ręką. Uratować nas może tylko i wyłącznie spokój, a nie chaotyczne działanie :-) A hej, strach ma wielkie oczy. I tyle.
Dlatego, gorąco zachęcam do zastanowienia się, co chcemy od takiej wycieczki biegowej, ułożenie planu i bycie w kontakcie z osobami, które się o nas troszczą. Dobrze spakować plecak, wziąć sporo jedzenia i picia, a potem jazda! Będzie fajnie, nie ma się czego bać!
Best, Marta