Jak zacząć biegać w górach?

Marta Dębska

8 min read
Jak zacząć biegać w górach?

W Internecie znajdziemy ogrom materiałów z praktycznymi radami jak postawić swoje pierwsze biegowe kroki. Mimo tego, często po kilku próbach - wypalamy się, męczy nas to i chcemy świętego spokoju. Jak tego uniknąć i zakochać się w bieganiu po górach? Przeczytajcie!

Po co mi to?

Bez względu na to, co zaczynamy robić - czy angażujemy się w jakiś projekt w pracy, czy podejmujemy się nowego hobby lub wchodzimy w nową relację, warto sobie odpowiedzieć na pytanie - d l a c z e g o. Tutaj jest podobnie, dlaczego chcemy spróbować naszych sił w bieganiu w górach?

Odpowiedzenie sobie na to pytanie pozwoli położyć fundament naszej motywacji, zwłaszcza, gdy podejmiemy się przygotowania do konkretnego startu, a (kolokwialnie to ujmując) nie będzie nam się chciało wyjść któregoś dnia na trening ... Dobrze wtedy wrócić myślami do podstawowego pytania - po co to robię, bo właśnie w tym tkwi źródło naszej motywacji.

Moje biegowe DLACZEGO to przede wszystkim ogromna przyjemność z przebywania w górach biegowym krokiem. Pozwala mi to nasycić się wolnością, spędzić czas sama ze sobą i cieszyć się, że mam siłę oraz możliwości by w taki sposób korzystać ze swojego wolnego czasu. Innymi słowy, bieganie w górach daje mi poczucie spełnienia i jedności ze sobą. Nabrałam do siebie szacunku oraz zyskałam pewność siebie, doświadczając różnych przeciwności na szlaku i rozwiązując problemy tak, aby dotrzeć do punktu docelowego mojej trasy.

Dla Ciebie może to być chęć przebiegnięcia trasy, którą wcześniej robiłeś/aś trekkingowo. Albo móc wybrać się na wschód słońca biegowym krokiem. Może po prostu są to zawody w górskim klimacie, albo też po prostu chęć przebywania w naturze na biegowo. Tych powodów jest niezliczona ilość. Jakie jest Twoje dlaczego?

Metoda małych kroczków

Zanim rzucimy się na ultra maratony, czy wielogodzinne biegi granią Tatr albo też niekończące się zachwyty z bieszczadzkich połonin, skoncentrujmy się na metodzie małych kroczków.

Oznacza to, że jeśli mieszkamy w mieście i chcemy zacząć swoją górską przygodę - wybierzmy się na weekend na wycieczkę biegową w góry. Niech będzie to łatwa trasa, czyli taka, którą na przykład już kiedyś przeszliśmy i nie wymaga ona od nas zbyt dużego wysiłku, szukania, czy kombinowania.

Niech te pierwsze kroki biegowe będą w formie marszo-biegów, czyli podchodzimy żwawo pod górkę, a na wypłaszczeniu, czy na zbiegu - delikatnie zbiegamy. Wybierzmy na pierwsze treningi krótkie trasy, najlepiej mało techniczne - tak by wystarczyło nam sił i doświadczenia, aby fajnie spędzić czas, a nie zrazić się do biegania w górach.

Metoda małych kroczków to też metoda rozsądnego kupowania sprzętu i odzieży biegowej. Z każdej strony zalewają nas reklamy o milionie rzeczy, których koniecznie potrzebujemy na wyjście w góry. Trochę jest w tym prawdy, ale uwierzcie mi, wybierając traskę na 60-90min na szlaku w sezonie maj - październik, naprawdę nie potrzebujemy dużo sprzętu oprócz dobrych butów, kamizelki biegowej, czegoś do picia i jedzenia oraz folii NRC. Fajnie jakby był zegarek, ale jeśli mamy telefon i GPS, nie jest to konieczne. Ciuchy naprawdę nie dodadzą nam szybkości, mają być wygodne i nie musimy się martwić o te z najwyższej półki. Po prostu, zacznijmy.

Plus, pamiętajmy by w telefonie zawsze mieć numer alarmowy do GOPR/TOPR lub do innych służb ratunkowych, jeśli jesteśmy poza Polską. W przypadku Słowacji warto pamiętać o wykupieniu ubezpieczenia - inaczej poniesiemy koszty akcji ratunkowej.

Trasa na start?

Pierwsza propozycja

Traska lokalsów z Czarnego Potoku w Krynicy-Zdrój 😊 czyli 8km spod kolejki drogą towarową aż do schroniska. Tutaj możemy wrócić tą samą drogą lub pokusić się o bardziej stromy zbieg czerwonym i zielonym szlakiem, wzdłuż stoku. Do wyboru do koloru.

Polecam wybrać na pierwszy raz takie traski, które będą dość łatwe, ale też przyjemne i z widokami. To zawsze nagroda za wysiłek. A perspektywa kawki, czy ciasteczka w schronisku też stanowi dobrą motywację!

Propozycja numer 2.

No dobra, napatrzyliśmy się na piękne zdjęcia z Tatr naszych znajomych, którzy biegają jak górskie kozice po Czerwonych Wierchach albo Tatrach Zachodnich, przyprawiając nas o zawrót głowy. My też chcemy!

Hola, hola. Jeśli już bardzo chcemy jechać w te Tatry - zacznijmy na spokojnie od wycieczek po tatrzańskich dolinkach. Na prawdę, one też dadzą Wam popalić, a widoki są przepiękne! Co więcej, w miesiącach późno jesiennych i zimowych, dolinki są często jedyną opcją, gdy na wysokości leży sporo śniegu.

Mogę Wam zaproponować bardzo przyjemną traskę w Tatrach Słowackich jeśli już tak bardzo upieramy się przy tym kierunku, a mamy do zrobienia jakieś 20km+. To juz taka prawdziwa dłuższa wycieczka! Gwarantuję, że dostarczy pięknych wspomnień!

PS. Pamiętajcie, że 20km na płaskim (czyli +/- 2h z hakiem) to nie to samo, co 20km w górach ... weźcie pod uwagę przewyższenie, teren, warunki atmosferyczne i naszą dyspozycję oszacowując czas brutto (czyli bieganie + sikanie/dwójeczka + jedzenie + pauzy).

Zostawiamy samochód na parkingu w Tatrzańskiej Łomnicy i żółtym szlakiem, Doliną Kezmarskiej Bielej vody kierujemy się w stronę Zelenego Plesa. Tutaj czeka na nas dobre jedzonko w schronisku. Po chwili odpoczynku, kierujemy się Magistralą (czerwonym szlakiem) aż do skrzyżowania z zielonym w stronę Chaty Plesnivec. Kolejny punkt jeśli potrzebujemy odpocząć. Ścieżka przyjemnie nas zaniesie do niebieskiego szlaku i stąd, ścieżką rowerową dobiegniemy do samochodu.

Niby ponad 800m, ale wierzcie mi - trasa leciutko pnie się w górę, nie ma ścianek i technicznych zagrywek. Widoki od samego początku zapierają dech, a widok na Łomnicę z Zelenego Plesa sprawia, że mamy gęsią skórkę. Jeśli jesteście ciekawi jak mi się podobało, zapraszam na YouTube: https://youtu.be/LBVG747kLuY

Nie potrzebujesz tony specjalistycznego sprzętu, a chęci i planu!

No właśnie, tak jak w punkcie powyżej - zacznijmy minimalistycznie. Nie wyrywajmy się na trudne technicznie trasy, które wymagają od nas nie tylko doświadczenia w bieganiu po górach, ale też sprzętu. Dla przykładu, zimowe wybiegania często oznaczają zakup raczków, kijów, stuptutów i tak dalej. Na początek, darujmy sobie coś takiego i wybierzmy się w góry wtedy, kiedy na spokojnie możemy się skupić przede wszystkim na tym, żeby biegać i cieszyć się tym, a nie stresować ile sprzętu trzeba wziąć.

Wszystko zaczyna się od d l a c z e g o, a jeśli już sobie na to odpowiemy, to możemy przejść do planu. Co chcemy biegać? Czy chcemy przygotować się do jakiegoś konkretnego startu? Może to dobry pomysł, aby skontaktować się z trenerem lub zasiągnąć języka u osób, które już mają doświadczenie w górach? Zbierzmy informacje i przejdźmy do działania.

Pierwszym krokiem będzie oswojenie się z górami jeśli jest to dla nas temat nowy, a mieszkamy w mieście. Zacznijmy od weekendowych wyjazdów, mogą to być zwykłe piesze wycieczki. Potem, sprawdźmy w internecie trasy zawodów, które przebiegają po szlakach i wybierzmy się na taką przetestowaną już traskę. Da nam to poczucie bezpieczeństwa, a wgrany track pozwoli nam skupić się na bieganiu bez nawigowania z traski online.

Jeśli chodzi o podstawowy sprzęt do biegania w górach, to warto jest zainwestować w:

  • plecak biegowy / kamizelkę
  • dobre buty biegowe (z odpowiednim bieżnikiem, np. Salomon Ultra Glide, czy Speedcross)
  • przeciwdeszczowa kurtka (najlepiej z membraną 10 000)
  • czapka / buff / rękawiczki
  • czołówka (nigdy niewiadomo, czy nie zastanie nas noc)
  • folia NRC (ZAWSZE!)
  • zegarek lub inne narzędzie z GPS

Jak trenować?

Rozsądnie! Cierpliwie i na spokojnie. Ja wiem, że oglądając filmiki z Kilianem Jornetem, widzimy się na trawersie Mont Blanc, gdy z lekkością akrobaty pokonujemy kolejne biegowe susy. Zanim jednak do tego dojdzie, musimy podejść rzeczowo i nieco mniej romantycznie do naszego treningu.

Bez względu na to, czy przygotowujemy się do naszej pierwszej górskiej dychy, a może maratonu, czy kosmicznych dystansów powyżej 50km - zaczynamy od budowania bazy tlenowej. Tak, to jest właśnie klepanie kilometrów, które może nieźle zamulić, ale nie martwcie się - można wkomponować elementy dynamiczne jak przebieżki, czy rytmy.

Co więcej, jeśli mieszkamy w mieście i chwytamy się za głowę - JAK przygotować się do startu w biegu górskim, zacznijmy od wkomponowania podbiegów w nasz plan treningowy. Oczywiście, nie robimy podbiegów 5 razy w tygodniu!

Zacznijmy powoli, na przykład po 45 min luźnego biegu, wybierzmy sobie wzniesienie w okolicy i zróbmy dynamiczne podbiegi (8sek) 10 razy. Starajmy się to zrobić jak najbardziej dynamicznie, czyli tak na 85-90% naszych możliwości, dbając o technikę biegu i zwracając uwagę na oddech. To świetna forma treningu siłowego, który sprawdzi się też osobom, które preferujemy niziny i biegi asfaltowe - dynamiczne i krótkie podbiegi fenomenalnie wpływają na budowę naszych mięśni.

Obozy i bieganie w grupie

Nie warto na siłę wynajdować koła na nowo. Oznacza to, że mamy nie tylko masę informacji w internecie, z którym możemy korzystać, ale też - kontaktów. Jeśli zaczynamy przygodę w górach i nie wiemy jak do tego się zabrać, skorzystajmy z kontaktu do osób, które są już doświadczone.

Nic nie stoi na przeszkodzie by napisać do jakiegoś biegacza/biegaczki trenujących po górach lub zapisać się na obóz biegowy, gdzie profesjonaliście wprowadzają nas w temat biegania w górach. Poczytajmy posty na grupach biegowych, zorientujmy się, czy coś ciekawego dzieje się w najbliższym czasie - to nie jest duży koszt by wziąć udział w takim obozie, a będzie to inwestycja na lata!

Nie bój się prosić o wsparcie

Tak jak w poprzednim punkcie, korzystajmy z zasobów, które mamy. Podpytajmy znajomych, poszukajmy opinii w internecie i skontaktujmy się z trenerem, dietetykiem, czy innym specjalistą, który wskaże nam odpowiedni kierunek w naszym rozwoju sportowym.

Fajnie jest czytać, oglądać i inspirować się, ale wdrażać konkretne zasady odnośnie treningu, czy nawigacji w terenie albo co jeść i pić, to wyższa szkoła jazdy. Każdy swoje błędy popełni i osobiście uważam, że na start dobrze jest choć na jakiś czas oddać się pod opiekę osób, które wiedzą, co robią w temacie treningu i odżywiania, bo pozwoli nam to zakumać pewne podstawy działania.

Za co kocham bieganie po górach?

Mogłabym pisać o bieganiu po górach bez końca, przecież wiecie ... Ale jeśli miałabym w kilku punktach określić, dlaczego to robię, to:

  • jest to wspaniała forma spędzania czasu w naturze, zapominam o rzeczywistości
  • jestem w stanie dotrzeć do miliona miejsc w znacznie szybszym tempie, zobaczyć i doświadczyć więcej
  • jestem bliżej siebie i dalej od codziennych problemów
  • spotykam inspirujących i ciekawych ludzi, z którymi realizuję swoją pasję
  • rozwijam całe swoje ciało - pracuje każdy mięsień, a przede wszystkim głowa - bez rozsądku i odpowiedniej taktyki, nie ma biegania w górach!
  • bo czyni mnie szczęśliwą i spełnioną 
  • to moja forma wychodzenia ze strefy komfortu

Podsumowanie

Ostatnio wróciłam do biografii Kiliana Jorneta. Pojawia się tam bardzo fajna fraza, że żaden człowiek nie zachowa swojego życia. Ono przeminie bez względu na to jak kurczliwie się go trzymamy. Istotą jest, aby odnaleźć w nim dla siebie odpowiednie miejsce, robić to, co sprawia frajdę i nas ekscytuje. Góry uczą pokory, pozwalają nam zobaczyć siebie takimi jakimi jesteśmy. Korzystajmy z tego póki możemy.

Do zobaczenia na szlaku!

Best, Marta

Bądź na bieżąco z Zielone Bieganie - Blog o bieganiu ultra!

Dam Ci znać, gdy tylko pojawi się nowy post 🙂