Marta Dębska
Sytuacja ostatnich miesięcy przypomina trochę scenariusz z filmu, prawda? Zwłaszcza ostatnie miesiące wystawiają nas na sporo wyzwań związanych z logistyką pracy oraz życia. Pustki na półkach sklepowych po papierze toaletowym, makaronie i środkach myjących/dezynfekujących powodują, że mierzymy się ze zjawiskiem przez ostatnie dekady nieznanym. Jak w tym chaosie myśli, niepewności i wątpliwości znaleźć jeszcze przestrzeń by wyjść na trening?
Zewsząd docierają do nas alarmujące wieści odnośnie zagrożenia jakie niesie ze sobą COVID-19. Ogłoszono pandemię. Osobiście o wiele bardziej stresuje mnie bezmyślne zachowanie tłumów mimo oficjalnych informacji, które powinny społeczeństwo nieco uspokoić (np. dot. ciągłości dostaw). Pojawiają się przeróżne plotki, każdy zdaje się "ma w tyki" i dzieli się tzw. fake newsami. Coronavirus to chyba najczęściej wypowiadane słowo w ostatnich tygodniach. Poniżej znajdziecie moje luźne przemyślenia odnośnie tego jak wyrwać z letargu, obezwładniającego poczucia braku kontroli i mimo, że lekko na stand-by, lecieć dalej ze swoim życiem w nowych okolicznościach.
Oh, nie jest kolorowo, spójrzmy prawdzie w oczy. Nie możemy jednak oddać się rozpaczy, gromadzeniu zapasów pod sufit i czarnowidztwu. Do tego, dołóżmy jeszcze zamknięcie w 4 ścianach i mamy gwarantowany letarg. Nic tylko czytać kolejne wiadomości ze świata, być ekspertem na temat pandemii i nakręcać się.
STOP. Przestrzegajmy please podstawowych zasad higieny, myjmy często ręce; unikajmy miejsc publicznych oraz skupisk ludzi. Pracujmy z domu jeśli to możliwe. Nie popadajmy jednak w obłęd. To naprawdę nie jest koniec świata. Mierzymy się z sytuacją bezprecedensową, na światową skalę - jesteśmy zagubieni, nie negujmy tego. Starajmy się jednak ustosunkować do oficjalnych zaleceń i miejmy nadzieję, że przez to przejdziemy obronną ręką.
Polecam wrócić do źródła, czyli oficjalnych broszurek i raportów WHO: https://www.who.int/emergencies/diseases/novel-coronavirus-2019/advice-for-public
Jeśli mamy dość siedzenia w domu (a nie jesteśmy objęcie kwarantanną!), przejdźmy się na spacer. Słuchawki na uszy. Ewentualnie, czemu by delikatnie nie pobiegać? Nie forsujmy się, niech nam to sprawia frajdę. Pozwoli to na dłużej utrzymać motywację. Każda forma nabicia dodatkowych kroków i przewietrzenie głowy dobrze nam zrobi. Zróbmy z tego chwilę dla siebie - dobrze jest na chwilę wyjść z 4 ścian, odetchnąć świeżym powietrzu.
Fakt, że trudniej jest zakończyć dzień pracy będąc w domu. Często też mogą pojawić się konflikty z domownikami. Nie dajmy się zwariować. Wprowadźmy rutynę dnia - przeznaczoną na pracę, aktywność (mniej się ruszamy pracując z domu, prawda?) oraz posiłki. Pozwoli nam to wprowadzić zdrowy harmonogram dnia, nie popadniemy tak łatwo w letarg!
Siłownie zamknięty, a my mamy zaplanowany trening siłowy. Jak żyć? Ano tak, że nie warto się frustrować. Nie za wszelką cenę. Zostańmy w domu - weźmy matę do ćwiczeń / stepper / ciężarki ... zróbmy 10 przysiadów, co 30 min pracy. Cokolwiek, co sprawi, że serce zacznie szybciej bić. Może jakaś joga? Na YouTube dostępne są tysiące treningów w zaciszu domowym ... może czas zrobić mały research i spróbować czegoś nowego? :-)
Trenujemy na najwyższych obrotach. Podzieliliśmy sobie rok tak, aby być w szczytowej formie na zawody, a tu bum! Tego jeszcze nie było - brak startów wiosennych, wszystko przeniesione na jesień. Jak trenować, gdy cały plan szlag trafił?
Niekoniecznie. To zależy od naszego nastawienia. Przede wszystkim, weźmy pod uwagę to, że mamy faktyczny globalny problem. Nie popadajmy w paranoję lęku i obaw, ale też racjonalnie podejdźmy do tematu - imprezy masowe sprzyjają pogorszeniu się sytuacji epidemiologicznej. Akceptacja faktu to pierwszy krok do pogodzenia się z tym, że nie musimy wykonać naszych założeń od A do Z.
Jeśli przypuśćmy, że chcieliśmy wystartować w maratonie na wiosnę, nie rezygnujmy z tego. Zaplanujmy sobie alternatywną trasę - ale pyknijmy ten kilometraż. Dla siebie. Bez tłumów, bez medali. Może właśnie to świetny pretekst do tego by zafundować sobie trening mentalny, wyjść ze strefy komfortu i bez adrenaliny tłumu, podjąć się wyzwania? Tak to trochę postrzegam. Bardziej się izolujemy i robimy coś TYLKO dla siebie, bez fleszy i kamer. Obecna sytuacja jest globalna - dotyczy wszystkich i uświadomienie sobie tego również pozwala bardziej przychylnie spojrzeć na nasze plany.
Nie porzucajmy planów - nie wiemy jak się sprawy potoczą na kolejne miesiące. Przerzućmy się z "będzie" na co jest tu i teraz. Sytuacja zmienia się tak dynamicznie, że nie możemy na nic nastawiać. Nie wiem, czy to dobry pomysł by postrzegać ten rok jako "stracony", bo nie jesteśmy w stanie zrealizować założeń. Zastanówmy się może w jaki sposób możemy wykorzystać czas w domu na trening wzmacniający, stretching? Może to też dobra okazja do edukacji na temat treningu? Pozwoli nam to być bardziej świadomymi biegaczami.
Do czego zmierzam? Realizujmy swoje biegowe plany. Ja rozumiem, że to nie ta sama trasa etc. To nie te emocje. Ale taką mamy teraz rzeczywistość i albo to zaakceptujemy, albo zwariujemy :-) Nie bójmy się wychodzić na zewnątrz i biegać. Naprawdę, wyjdźmy na przebieżkę w komfortowym tempie - od razu poczujemy się lepiej!
Nie rezygnujmy z siebie. Biegamy przede wszystkim dla siebie. Może warto wykorzystać ten czas na wejrzenie bardziej w siebie i to, co chcemy? Przykro mi, że start za startem jest odwołany, a perspektywa biegania w górach oddala się. Co jednak poradzę? Akceptacja stanu rzeczy pozwala na to byśmy na nowo spojrzeli na to, co nas cieszy. Nie dokładajmy sobie niepotrzebnie presji i wygórowanych oczekiwań. Wrzućmy na luz, trochę tak jakbyśmy byli na intensywniejszym roztrenowaniu :-)
Niech weryfikacją naszych planów treningów będzie po prostu - nasze samopoczucie. Ja wierzę, że bycie aktywnym w tak ekstremalnej sytuacji jak teraz - to nasza przepustka do zachowania zdrowia i trzeźwości myśli.
Słuchajcie, trzymajcie się ciepło, dbajcie o siebie i ... nie dajcie się zwariować!
Best,
Marta
Dam Ci znać, gdy tylko pojawi się nowy post 🙂