Podsumowanie / treningi Jak zorganizować biegową wycieczkę zimą?

Marta Dębska

8 min read
Jak zorganizować biegową wycieczkę zimą?

Relacja z mojego ostatniego weekendowego wypadu przez Beskidy, Pieniny i Gorce, czyli o tym jak przygotować się do takiej biegowej wycieczki oraz ile przygód czeka na nas na szlaku ...

Czasami są takie dni (albo i tygodnie, i miesiące), kiedy życie nie układa się do końca tak jakbyśmy chcieli. Trenuje nam się też jakoś nie najłatwiej, a wieści ze świata nie są zbyt optymistyczne. Jak tu w tym wszystkim nie zwariować?

Ja mam bardzo prosty patent. Zwłaszcza, gdy dzięki pracy zdalnej, mogę być częściej u rodziców, czyli moją bazą wypadową jest Krynica-Zdrój. Gdy mam serdecznie dość wszystkiego, tylko weekend na szlaku może mnie uratować. Przeczytajcie o tym jak zorganizować taką wycieczkę solo i naprawdę, nie ma się czego bać! Przedstawię Wam know-how na podstawie mojego ostatniego zimowego wypadu.

Mierz siły na zamiary

OK, napatrzyliśmy się na fajne zdjęcia i imponujące przewyższenia w aktywnościach na Stravie, więc dochodzimy do wniosku, że i my tak byśmy chcieli! Hola, hola! Mierzmy siły na zamiary. Fantastycznym jest być na szlaku i wzmacniać ciało oraz głowę takim treningiem, ale przy organizacji takiego przedsięwzięcia weźmy pod uwagę kilka kwestii:

1. Doświadczenie: Czy to moja pierwsza wyprawa tego typu? Jeśli tak, może warto pobiec z biegowym kompanem? Wybrać krótszy dystans, mniejsze przewyższenie? Albo zdecydować się na 1-dniową wycieczkę zamiast 2 pełnych dni?

Patrząc wstecz, zrobiłam już ponad 8, czy 9 weekendowych biegowych wycieczek (2-3dniowych), czyli wyruszyłam z punktu A do B, gdzie spędziłam noc, a na drugi dzień z punktu B docieram do C. Nie obawiam się biegania solo, wręcz przeciwnie - mam trochę czasu by pomyśleć i zafundować sobie trening mentalny.

Rytro: w drodze na Kordowiec czerwonym szlakiem

2. Poziom wytrenowania: Czy jestem w stanie udźwignąć X dystans z Y przewyższenia? Czy udźwignę czas na szlaku? Czy uda mi się zregenerować przez noc, aby biec dalej? Czy wiem, co i kiedy mam jeść by nie opaść z sił?

Dystans, który jestem w stanie udźwignąć (w lutym 2021) to obecnie 50-70km max przez 2 dni, gdzie pierwszy bieg to około 35-50km, a drugi - max 20km. Z regeneracją przez noc bywa różnie. Zazwyczaj padam jak zabita ok 21 i śpię z 9/10 godzin. Jedzenie - dla mnie ostatnimi czasy to batoniki, kanaperki i musy owocowe.

3. Strach przed nieznanym: Czy na myśl o spędzeniu dwóch dni solo na szlaku boję się? Czy mam ciarki podekscytowania, czy raczej pojawia się obawa, że nie dam rady?

Jest ze mnie sporo z introwertyka. Lubię ludzi, ale mam takie momenty, gdzie potrzebuję absolutnej przestrzeni by pomyśleć i zdystansować się. Przygotowana, nie obawiam się za bardzo takich wypraw. Czuję podekscytowanie i jak już pojawią się jakieś problemy, to po ich rozwiązaniu, zazwyczaj jest duma i satysfakcja.

4. Nawigacja: Czy kiedykolwiek korzystało się z tracka na zegarku? Czy znam te tereny? Czy poradzę sobie, gdyby "padł mi" zegarek i telefon?

Pierwsza sprawa to zastanowić się, gdzie chcemy biec. Dla mnie track w zegarku to podstawa działania. Sadzę, że biegam po takich traskach, gdzie nawet brak technologii nie sprawiłby bym wzywała GOPR :)

Odpowiednio dobrana trasa

Kiedy zaświecił mi w głowę pomysł - chcę w góry! Zaczęłam zastanawiać się nad traską. Odpaliłam Booking i Airbnb (tak, zaczynam od noclegu!) i zauważyłam, że zostało kilka miejsc w moim budżecie w Czorsztynie.

Drugim krokiem jest włączenie Mapy.cz oraz Map Turystycznych i wystukanie Czorsztyna. Jako, że chciałam zrobić maksymalnie 38-40km, wybrałam taki punkt startu, który byłby w tym przypadku najbardziej odpowiedni. Po sprawdzeniu kilku opcji, zdecydowałam się na wyruszenie z Rytra, gdzie czerwonym szlakiem wyszłam na Kordowiec, a stamtąd na Wielki Rogacz. Zamiast wbiegać na Radziejową, zbiegłam drogą pożarową aż do Przehyby. Tutaj pit stop, a potem długa na Dzwonkówkę i zbieg do Krościenka. Kolejny pit stop, a następnie ostatnie 10km przez Pieniny (żółtym, a potem niebieskim szlakiem).

https://mapa-turystyczna.pl/

Następnie zapisuję taką traskę jako gpx i wgrywam do zegarka.

Co więcej, informuję moich bliskich, gdzie wyruszam i mniej więcej jaką traską biegnę. Staram się co jakieś 2-3 godziny dać znak życia, aby po prostu się nie martwili. Bezpieczeństwo jest bardzo ważne, zwłaszcza, gdy zdajemy się na siebie.

Do Rytra miałam dostać się pociągiem z Grybowa. Wchodzę na Bilkom i bukuję bilet. To najtańszy i najszybszy sposób. Ważnym jest by zapisać sobie bilet w telefonie i mieć dowód osobisty przy sobie.

Miałam wyruszyć z Grybowa, ale zbiegiem okoliczności udało mi się mieć podwózkę aż do Nowego Sącza. Tutaj niestety pociąg się spóźnił ponad 30 minut, ale nie szkodzi - przynajmniej trochę pomedytowałam w ciepełku. O godzinie 8:00 wystartowałam z Rytra.

Wiecie, że budynek dworca w Nowym Sączu pochodzi z 1909 roku?

Drugi dzień to wbieg na Lubań i następnie w dół Krościenko, skąd miałam mieć autobus do Sącza. Całość przebiegła bez problemu, a czasowo wyrobiłam się jeszcze szybciej niż zakładałam (świetny warun!), więc nawet udało mi się przez 15 min pomoczyć nogi w lodowatym Dunajcu :) Wybiegłam z Czorsztyna niebieskim szlakiem na Lubań, a stąd bardzo przyjemny (i długi) zbieg do samego Krościenka.

Sprawdź warunki

Pogoda miała być bajeczna! Sprawdziłam na kilku portalach informacje dot. warunków pogodowych oraz komunikaty z krynickiego GOPR. Pozwoliło mi to przemyśleć kwestię ubrań i obuwia oraz trasy jako takiej.

Jako, że zapowiadano słońce i dodatnie temperatury - wiedziałam, że śnieg nie tylko zacznie się topić, ale i wielkie połacie śniegu będą spadać z drzew. Zwłaszcza w górnych partiach gór. Tym samym, zaplanowałam traskę tak by w jak najmniejszym stopniu przebywać w lasach z wysokimi drzewami iglastymi etc.

Drugi dzień również zapowiadał się słonecznie. Przez noc miały przyjść przymrozki, co wpłynęło na oblodzenie części traski. Chociaż, było to może z 2% całej trasy. W większości był to ubity już śnieg.

Spakuj się minimalistycznie

Jeśli pakuję się na dwudniową wycieczkę biegową, muszę mądrze przemyśleć, co będzie mi potrzebne i ograniczyć się wyłącznie do tych rzeczy.

Jedzenie / picie:

  • 2 kanapki (jedna z białego chleba na traskę - łatwiej się strawi; druga z ciemnego pieczywa na wieczór - lepiej syci i jest bardziej pełnowartościowa) sprasowane prawie jak za pomocą żelazka :D
  • 6 batoników (zawsze lepiej mieć o 1-2 więcej niż to co nam się wydaje, że wystarczy)
  • 2 musy owocowe
  • zupa w proszku (na wieczór), płatki owsiane z bakaliami, kakao zapakowane w woreczek foliowy (na śniadanie), kilka herbatek ziołowych.
  • woda: 0.5L flask z izotonikiem (wodę uzupełniłam 2 razy)

Resztę jedzenia miałam sobie dokupić w Krościenku oraz Czorsztynie. Po 15km miałam 1. pit stop na Przehybie (po 2.5h), gdzie kupiłam 1L wodę mineralną, herbatę i zjadłam kanapkę. Po 28km w Krościenku zjadłam ciastko kokosowe i popiłam PEPSI (z cukrem!!!), a w Czorsztynie zrobiłam "większe" zakupy, tj. woda mineralna x 2, banan i mandarynki, żelki, kawa i o, tyle.

Ubrania:

  • legginsy do spania/chodzenia, bielizna, skarpetki, koszulka i lekka bluza biegowa

Inne:

  • szczoteczka i pasta do zębów
  • mini żel pod prysznic
  • opaska na oczy do spania i zatyczki do uszu
  • ładowarka do telefonu, kabel do zegarka i GoPro
Wszystkie rzeczy wsadzam do woreczków strunowych by nie zamokło / zaśmierdło. Tutaj są wszystkie moje ciuchy na wyjazd.

Logistyka: gdzie śpię, co zjem i gdzie jest sklep?

Tak jak pisałam wcześniej, znalazłam super miejsce w Czorsztynie. Mam taką sprawdzoną miejscówkę przy samym jeziorze. Bardzo lubię tutaj wracać. Koszt to dokładnie 49 zł, a w cenie pokoik z widokiem na Tatry, wspólna kuchnia i bardzo sympatyczni właściciele.

Sklep spożywczy i apteka znajdują się dosłownie 500m od zakwaterowania, więc to umożliwia mi zrobienie małych zakupów. Jeśli chodzi o jedzenie, to na kolację byłam samowystarczalna, a dokupiłam sobie jakieś pierdołki.

Jak wrócę?

To ważne by zaplanować wycieczkę tak by mieć z niej jak najwięcej frajdy. Osobiście lubię w pierwszy dzień więcej pobiec i zrobić trudniejszą traskę, a na drugi dzień to taki deserek. Tym razem też tak było, wybrałam się na Lubań i szybciutko w ciągu nieco ponad 2.5h byłam w Krościenku (skąd mam autobus do N.Sącza). Warto zawsze dać sobie troszkę więcej czasu niż nam się wydaje - jesteśmy zmęczeni po poprzednim dniu, a po co jeszcze dodatkowa presja ...

Podsumowanie

To był bardzo fajny wypad. Pierwszy raz zorganizowałam sobie wycieczkę zimową i przyznam, że początkowo miałam lekkiego "pietra". Sporo czasu zajęło mi zrobienie 40km (z przewyższeniem 1800m) - prawie 7 godzin, ale nie chciałam lecieć na złamanie karku dla samej zasady. Poza tym, od Przehyby do Dzwonkówki było bardzo dużo śniegu - czasami grzęzłam aż po pas i z trudnością można było napierać na przód.

Czułam się bardzo dobrze. Nie było mi ani za ciepło, ani za zimno. Wytrzymałościowo i wydolnościowo też dałam radę. Cieszy mnie fakt, że nie nabawiłam się ani jednego odcisku (czy jak kto woli - blazy).

Widoki wręcz bajeczne, ale mam wrażenie, że to już ostatnie dni zimy. Z końcem lutego ma być 13 stopni!

Reasumując, nie ma czego się bać. Można spakować się i zaplanować wycieczkę biegową tak, aby nie tylko zrobić fantastyczny trening, ale i mentalnie odpocząć. To dobry trening pod ultra - biegniemy na drugi dzień na totalnym zmęczeniu, ćwiczymy siłę głowy i uczymy się dbać o szczegóły wyżywienia, czy generalnie rozumieć "jako-tako" logistykę takiego dłuższego biegania. Gorąco zachęcam do tego typu aktywności - zrobić konkretny plan i jazda!

Powodzenia,

M

Bądź na bieżąco z Zielone Bieganie - Blog o bieganiu ultra!

Dam Ci znać, gdy tylko pojawi się nowy post 🙂