Wywiad Wywiad z Kamilem Dąbkowskim - twórcą podcastu Black Hat Ultra

Marta Dębska

17 min read
Wywiad z Kamilem Dąbkowskim - twórcą podcastu Black Hat Ultra

Kamil to człowiek niezwykle skromny, nieprzeciętny debeściak w świecie podcastów, zapalony ultras górski i fan diety roślinnej. Rozmawiamy o początkach Black Hat Ultra, spokoju ducha i wewnętrznej sile, bieganiu, miłości do biegów stumilowych i wiele, wiele więcej ...

Serdecznie dziękuję Kamilowi za montaż audio! Początkowo, miała to być wyłącznie wersja pisana na bloga, stąd proszę o wyrozumiałość wobec moich umiejętności "podcasterskich" (lub też ich braku, sic!).

________________________________________________________

Marta: Cześć Kamilu! Cieszę się, że udało nam się tutaj „wirtualnie” spotkać. Przyznam, że nie mogłam doczekać się tej rozmowy! Zacznijmy więc od prostego pytania … Skąd pomysł na podcast?

Kamil: Hej! Początek Black Hat Ultra to była totalna iskra. Ja po prostu wiedziałem, że chcę to robić. Co zadecydowało? Nie ma jednej rzeczy. Były to na pewno lata słuchania podcastów. Potem, zaczęło się bieganie i trenowanie z Marcinem Świercem. Naturalnie, miałem w sobie wiele sprzecznych myśli, bo bardzo chciałem to robić, ale bałem się jak zostanę odebrany.

Miałem kilka pomysłów na ten podcast, bo chciałem się nauczyć biegać ultra. Od kogo się nauczyć? Od najlepszych. Taki etap życiowy, że chcę dawać siebie innym. To przynosi bardzo pozytywny skutek dla wszystkich dookoła. Jesteśmy jednym organizmem. To dzielenie się jest integralną częścią działania każdego świadomego człowieka.

Jasne, chciałem również wynieść na wyżyny tych niesamowitych sportowców, którzy są w pewnej niszy i nie otrzymują według mnie tyle uwagi, co powinni. Chciałem by poczuli się docenienie. Biegacze amatorzy mają szansę zaobserwowania, że ci wszyscy wielcy to normalni ludzi. Tak jak ty i ja. O to właśnie mi chodziło. By pokazać autentyczne sylwetki, a nie supermanów.

Co ciekawe, jak Marcin był już na starcie TDS (2018), to ja już miałem kupiony sprzęt do podcastu. Liczyłem na to, że złapię Marcina w Warszawie, co wcale nie było takie proste! Tak naprawdę, bardzo dużo małych rzeczy złożyło się na ten pierwszy odcinek. Muszę przyznać, że rozmawiając z Marcinem, miałem już scenariusz na 4 kolejne odcinki!

Podczas nagrywania odcinka z Romkiem Fickiem

Marta: Czyli Marcin Świerc był Twoim trenerem i stąd miałeś do niego „dojście”, tak? Czy znałeś jeszcze kogoś z ultra społeczności?

Kamil: Prawda jest taka, że jestem człowiekiem znikąd (śmiech). Mimo tego, że pełnię funkcję dziennikarską, nie jestem dziennikarzem i unikam tego słowa. Nikogo nie znałem z tego środowiska ultrasów, a do Marcina miałem po prostu jakieś dojście i postanowiłem z niego skorzystać. Nie wiedziałem, czy się zgodzi i ledwo udało mi się go wtedy znaleźć w tej Warszawie!

Marta: Wiesz, że jesteś najbardziej rozpoznawalnym podcasterem środowiska biegowego w Polsce?

Kamil: To trochę śmieszne mówić o skali tego podcastu, gdy słucha mnie max 1000 – 1200 osób. Ludzie trochę odkrywają ten podcast, czyli po jakimś czasie  te najstarsze odcinki mają najwięcej odsłuchań, bo najdłużej „leżą”. Skala zawsze wydawała mi się mała.

Marta: OK, rozumiem. Ale nie zaprzeczysz, że nie ma w Polsce człowieka ze środowiska biegów ultra, który nie znałby Black Hat Ultra!

Kamil: Bardzo mi miło! Faktycznie, czasami ktoś mnie zaczepi, czy to na biegach, czy w kawiarni. Wiesz no, może to kwestia po prostu tego, że zawsze chodzę na czarno i oczywiście, z czarną czapką! Pomimo, że nie jest to jakiś zbyt oryginalny strój, to czasem ktoś mnie rozpozna na ulicy. Wiesz, ja nie potrzebuje wielkiej skali tego podcastu. To, co mi się udało zrobić, to stworzyć podcast, który wchodzi bardzo głęboko, zaczyna być ważny dla ludzi.

Marta: Twierdzisz, że nie lubisz o sobie mówić. Czy podcast był dla Ciebie wyjściem ze strefy komfortu?

Kamil: Ogromne wyjście ze strefy komfortu, jedna wielka niewiadoma! Pojawiło się pytanie, czy dam radę i jak słuchacze to odbiorą. Nie martwiłem się o to jak odbiorą mój głos, a raczej o spójność wypowiedzi, czy też poprowadzenie z kimś dłuższej rozmowy. Wiesz tego typu rzeczy. Musisz wiedzieć, że ja w mojej pracy przez całe lata byłem gościem, który siedzi za komputerem i spełnia prośby innych ludzi. To nie jest tak, że  ktoś mnie jakoś szczególnie słucha (śmiech)!

Technika prowadzenia rozmowy przyszła mi dość naturalnie. Wynika to chyba z bycia uważnym, tu i teraz z rozmówcą. Gdy odkryłem, że mogę przeprowadzić każdą rozmowę – może nie zawsze długą, efekt może być różny, ale rzeczywiście, ten podcast pozwolił mi się przełamać. Słuchacze też mogą z tego dużo wynieść, no po prostu samo dobro.  W końcu, ultra to wychodzenie ze strefy komfortu w różnych strefach życia, prawda?

By Ultralovers, Jacek Deneka

Marta: Jesteś szalenie autentyczny, brakuje takich ludzi. Sądzę, że każdy ze słuchaczy potrafi odnaleźć cząstkę siebie w Twoich rozmowach.

Kamil: Wszystko jest historią, a my uwielbiamy historie.

Ja zawsze mówię tak – tutaj chodzi o historię ludzi. Nie dziwię się, że się z tym identyfikujemy. Właśnie to jest to, co niesie forma podcastu. Totalna rewolucja – ja włączam rozmowę, która trwa dwie godziny. Nie jest to montowane ani moderowane. Nie ma żadnego radia, czy telewizji, która chce to wpuścić w jakiś cholerny format. Nie ma scenariusza. Lata spędziłem w telewizji jako montażysta i ja wiem, czemu służą różne środki. Wiem jak można treści zmieniać i dostosowywać.

To co ja odkryłem w podcaście – wolność wypowiedzi i prawdę, która bije z długich rozmów. Wychodzi prawda o człowieku. Może nie cała prawda, ale podcast to medium, które zbliża nas do prawdy o człowieku. Cenię sobie bardziej dźwięk niż wizję. Ludzie przez to, że zakładają słuchawki, podejmują świadomą decyzję– jak blisko jest ten głos nas, to bardziej w to wchodzimy. Bardziej niż gdy oglądamy film. Podcast to idealna forma do długich rozmów. Żaden film dokumentalny tego nie prześcignie.

Marta: Jestem ciekawa, dlaczego bieganie i ultra. Skąd u Ciebie początek tej przygody?

Kamil: To był trochę przypadek. Ja nie jestem jakimś sportowym typem. Jasne, grałem w gałę, był też snowboard. Żadnego sportu nie trenowałem tak na serio. Dopiero bieganie wprowadziło jako-taki trening.

Któregoś dnia usiadłem i uznałem, że jestem trochę zapuszczony. Miałem 39 lat i temat adventure racing był mi bardzo bliski. To mega skomplikowane i stwierdziłem, że zacznę od maratonu. Zaczęło się pół roku trenowania, maraton i potem wszedłem w ultra.

Jestem trochę takim cierpiętnikiem. Uwielbiam pokonywać odległości, nie tylko na nogach. Lubię mapy, lubię spojrzeć na pokonywane odległości. Moje wakacje polegają na tym, że wsiadam i jadę. Dystans stanowi dla mnie wartość.

Gdy rozmawiałem z Łukaszem Superganem, doszliśmy do tych samych wniosków. Cenniejszym jest wchodzenie w głąb, a nie w dystans. Wyprawy róbmy wolniej – nie biegiem by móc się zatrzymywać i rozmawiać z ludźmi. W tym jest totalny power.

Marta: Jak radzić sobie z przygotowaniem do ultra, a życiem „zwykłego Kowalskiego”?

Kamil: Tak no, ultra jest absolutnie piękne. To co jest trochę smutne dla mnie, bo trzeba bardzo dużo trenować by biec te najdłuższe dystanse. To nie jest dla mnie łatwe by znaleźć czas na te 150km tygodniowo.

To nie jest tylko sam trening, to przecież regeneracja, dobre odżywianie. To nie jest tak, że wrócisz z 20km biegu i siądziesz do pracy. Nie nie! Spokojnie, porozciągać się, kąpiel, coś zjeść … Do 100 milowej imprezy, przygotowałem się z Marcinem Świercem przy 90km tygodniowo. Wiem, że mogę. To taki normalny dystans, żadne szaleństwo. Natomiast bieganie dystansów ponad te 160km … te wszystkie trasy można robić mniejszym nakładem sił – ale nie biegiem – i wynieść z tego ogrom satysfakcji.

No niestety, ten budżet domowy trzeba spiąć, a poza bieganiem mnie interesuje bardzo dużo rzeczy. Sam sobie generuję zajęcia, gdy nie mam nic do roboty. Nie jestem gościem, który musi biegać i koniec. Bardzo pomaga mi w ustawieniu głowy i w tym żeby być spokojniejszym. Lubię być zmęczonym, czuć ten ból mięśni… jest fajnie!

Marta: Dominuje u Ciebie miłość do gór. Czy zaspakajasz tę potrzebę bycia w górach mieszkając w dużym mieście? Skąd się zrodziła miłość do przemierzenia dystansów ultra w górach?

Kamil: Same góry pojawiły się dość klasycznie. Mój ojciec kochał góry. Bardzo często jeździliśmy do Zakopanego, czy też do Szczyrku. W domu było sporo książek o wspinaczce. Poza tym, góry są piękne! Nie potrafię Ci tego inaczej wytłumaczyć. Mówiąc o dystansie, 20km po górach to zupełnie inna bajka niż bieganie po asfalcie.

Uwielbiam ten rodzaj satysfakcji, gdy danego dnia udźwignę coś, co było kiedyś nie do pomyślenia. Weźmy na przykład przebiegnięcie grani Tatr. Kiedyś 3 dni potrzebowałem by przejść ten dystans z rodzicami. Wiesz, człowiek dopiero po jakimś czasie zdaje sobie z tego sprawę, że może robić takie niezwykłe rzeczy.

Marta: Na czym polega magia biegów górskich?

Kamil: Jak się startuje, musisz mieć miłość do danej trasy. Rodzaj fiksacji – następny punkt to jest meta. Głęboki szacunek do gór, do trasy, do swojego treningu. Ten bieg to nic innego jak wisienka na torcie tego, co zrobiłeś. Zwieńczenie całej pracy.

Jeśli nie było możliwości skupić się na treningu idź z marszu, poumierasz trochę, ale to też jest forma aktywności. Nie ma w tym nic złego. Inny rodzaj wysiłku i wyzwania.

Jeśli ktoś trenuje pod konkretny bieg, trzeba mieć miłość do tej trasy – by mieć fun, i dobrze pobiec. Spokojna głowa, jakby taki pozytywny stosunek do siebie. Fair play, to jest niesamowicie ważne. To się wszystko składa na sukces. Znam świetnych biegaczy, którzy są sfrustrowani jako ludzie i nie odnoszą sukcesów. Nie mają w sobie tej czystości, tego pozytywnego myślenia.

Marta: Masz jeden konkretny cel biegowy, czy wiele pomysłów realizacji siebie w tym aspekcie?

Kamil: Zaczyna to być problem, gdy pomysłów jest zbyt dużo! Trzeba nauczyć się odmawiać. Tak jak powiedziałaś … pokus do tego, co oglądać, czym się zająć w życiu jest bardzo dużo. Nasza rzeczywistość tak urosła, że po zaspokojeniu tych podstawowych potrzeb, zaczynamy chcieć więcej i więcej … Okazuje się, że te możliwości, które na nas czekają są nieskończone. I weź tu człowieku coś wybierz! (śmiech)

Są ludzie, którzy boją się nowego. Tacy, którzy znajdą coś w czym są dobrzy i tego się kurczowo trzymają. Nie chcą otwierać się na nic nieznanego. Boją się, że im nie wyjdzie. Kompletny strach przed porażką. Ja należę do ludzi, którzy nie boją się przyznać do błędu. Zacząłem coś, co mi nie wyszło. To nieistotne. Ważnym jest by poświęcić się czemuś, co mnie w konkretnym czasie interesuje.

Jasne, czasami odbywa się to kosztem mojego życia rodzinnego, podcastu, biegania … Czas nie jest z gumy. Ale ten faktor, że dla ludzi, którzy nie boją się wyzwań, możliwości są nieskończone. Uświadomienie sobie, że trzeba się nauczyć odmawiania swoim pokusom to jest po prostu trudne. Czujesz, że coś tracisz … Cały czas jedziesz na ręcznym. Sztuka wyboru jest trudna.

Marta: Jak wygląda teraz twój trening?

Kamil: Odkryłem dla siebie coś o czym trąbie w podcaście od 2 lat– zauważyłem, że u mnie świetnie sprawdza się trening bazowy, czyli rozwijanie core, barków, przysiady, ćwiczenia z obciążeniem.

Daje mi to niesamowitą lekkość w bieganiu. Tłuczenie kilometrów pozbawia nas tego poczucia. Jesteśmy zbici, mięśnie nam tak trochę uciekają… Marzą mi się biegi o dużych przewyższeniach i zawsze byłem w tym kiepski, bo robiłem za mało siły.

Zauważyłem, że bardzo zeszła mi masa mięśniowa – dzisiaj nie jestem w stanie zrobić 10 pompek (sic!), a rok temu, gdy ćwiczyłem z obciążeniem, to nie było z tym żadnego problemu. O to trzeba cały czas trzeba dbać. To trudne, a dla człowieka, który nie jest sportowcem i nie stawia sobie celów całorocznych, nie walczę o podium …

By Ultralovers, Jacek Deneka

Marta: Jak często startujesz w zorganizowanych imprezach biegowych?

Kamil: Im jestem starszy to odchodzę od biegania imprez. Fajnie jest pobyć z zapaleńcami podobnymi do siebie i poznać nowych zakręconych biegaczy, pobiegać po oznakowanej trasie.

Powiem Ci, że w tym roku miałem okazję pobiec z Angeliką Szczepaniak 20 kilka kilometrów podczas jej próby zdobycia GSB w rekordowym czasie. Wiesz, biegniesz po trasie, którą musisz sam kontrolować. Nikt nie przygotował tego dla Ciebie.

Marta: Czy masz już jakiś cel na 2021?

Kamil: Obecnie przygotowuję się do biegu Ultra Tour Monte Rosa – 160km i ponad 11 000m przewyższenia, szaleństwo! Wyzwanie, do którego trzeba się przygotować bardzo dobrze, głównie siłowo. Na to będę stawiał w tym roku.

Mam problem z wyborem na czym chce się skupić – przecież chcę przebiec GSB w 9 dni, a do tego zaliczyć Mardułę na dobrym poziomie. Jedno wyklucza drugie. Cały czas jestem w takim zawieszeniu, ale podjąłem męską decyzję o UTMR. Na razie przygotowuję się sam.

Marta: Jak radzisz sobie ze spadkiem motywacji?

Kamil: Ciężko u mnie z motywacją, podchodzę do tego na luźno. Dzisiaj nie chciało mi się wyjść i zamiast tego, zrobiłem sobie ćwiczenia na macie. To nie jest tak, że kompletnie odpuszczam, ale zrobiłem siłę, więc jestem zadowolony. Powinienem pobiegać przynajmniej 5km, ale wiesz jak jest, nie jest kolorowo z tą motywacją. Jesienna pogoda nie pomaga. Rok temu zrobiłem bardzo dużo kilometrów na bieżni, dzisiaj jest to niemożliwe ze względu na obostrzenia związane z COVIDem.

Szczerze, nie mam technik, których używam by się zmotywować. Ciężko, ale jeżeli nie mogę się zebrać do biegania, to staram się robić ćwiczenia siłowe. Tak sobie z tym radzę.

Marta: Czy jesteś względem siebie cierpliwy?

Kamil: Powiem tak … Jest to jedna z moich największych wad albo raczej cecha, która utrudnia mi życie. Jestem tego świadomy i po prostu uczę się z tym żyć. Jestem niecierpliwy, za dużo od siebie wymagam. Najlepiej na już!

Marta: Lubisz rywalizację?

Kamil: Postaram się odpowiedzieć bardzo szczerze. Ja powoli mam nadzieję, że już się tego pozbyłem, ale … jestem nienormalny, serio! Prawie przed każdym biegiem uważam, że jestem w stanie go wygrać. Nie widzę powodu by go nie wygrać. Kto tam biegnie? Gorczyca, kto to w ogóle jest … Jest taka nutka, ze można to wygrać albo przynajmniej być w tej pierwszej dziesiątce. Czasem jest tak, że jakiś kolega startuje – fajnie byłoby z nim wygrać, ale to się bardzo szybko weryfikuje. Jak biegniesz taką setkę, to po połowie dystansu już wiesz co jest grane. Natomiast, rzeczywiście, to jest walka głównie ze sobą. Wszyscy tak mówią, prawda?

Nie mam w sobie silnej potrzeby rywalizacji. To nie jest tak, że będę ciął tak długo aż kogoś wyprzedzę. W ogóle o tym nie myślę.

Marta: Opowiesz o swoim tegorocznym starcie w DFBG? Uwielbiasz tę imprezę! Chociaż krążą słuchy, że skończyło się na DNF … ?

Kamil: Tak, wystartowałem na dystansie 130km w Super Trail. Powiem szczerze, że ten bieg mnie zabił.

Ciekawostka - zdecydowałem tydzień przed biegiem, że w ogóle w nim pobiegnę! Obraziłem się na te wszystkie biegi i trochę też na siebie, bo  przez 2 sezony miałem wykupione pakiety na ogromną liczbę startów – praktycznie nic nie doszło do skutku. Albo posprzedawałem, albo zapomniałem o temacie. Potem COVID. Po prostu moje życie nie układa się pod plan, który sobie ustawię. Jeśli mam ochotę coś pobiec, to po prostu to biegnę.

W Lądku, miałem ochotę spędzić noc w lesie. Przy okazji uwielbiam DFBG. 110km już przebiegłem, bardzo fajna trasa, polecam! Chciałem przeżyć emocje podczas dystansu 130km – do 70km jest wspaniale, nic tylko się cieszyć. Pierwsze 40km to najprawdziwsza bajka.

Potem robi dużo się płaskiego, trzeba wytrzymać aż do Zieleńca. Tam też zszedłem z trasy, dlatego, że chciałem przede wszystkim zdążyć na start Golden’a do Lądka. To był priorytet. Po 80km nie czułem się dobrze, zacząłem spacerować. Nie było fajnie. Żona była w Lądku, kwestia jednego telefonu i po mnie jechała. Nie miałem motywacji, spędziłem noc w lesie – wystarczy, lecę na Golden’a.

Uważam, że i tak nieźle mi poszło, biorąc pod uwagę mój trening. Dobiegłem do 100km, fajnie było, zawijam się. Nie mam już takiego stosunku bałwochwalczego, to nie jest dla mnie problem by zejść z biegu. Nic mi nie ujmuje, robię to dla siebie, a nie medalu.

Potem wszyscy piszą, czy wszystko w porządku, bo widzą, że dostałem DNF. Ja też się martwię, gdy ktoś kogo obserwuję ma DNF. Zastanawiam się, co się stało – to też dla mnie informacja, wiedza. Może mogę coś zmienić u siebie treningu by uniknąć takiej sytuacji?

Czasami tak jest, nie TRZEBA wszystkiego robić. Inne rzeczy są czasami ważniejsze. Dla mnie było ważne by być na festiwalu i pobiec w lesie w nocy. Potem były Gorce, 84km i to w sumie było tyle na ten rok. Trochę pobiegałem sam po górkach.

Marta: Mówiąc o ciekawych biegowych historiach … opowiesz o swoich 100 milach dookoła Góry Fuji w Japonii?

Kamil: Ciekawa sprawa. Opowiedziałem o tym w podcaście numer 2, a w odcinku 68 przypomniał mi to mój gość, że zawsze chciałem pobiec Hardrocka w Colorado. Szukałem biegu kwalifikacyjnego, który dość trudno znaleźć, bo jest to albo UTMB, albo biegi rozrzucone po całym świecie. Wybrałem UTMF – 100milowy bieg dookoła Góry Fuji.

Uwielbiam Japonię – tam też wziąłem ślub z moją żoną (Polką!). Jak mam gdzieś jechać, to jadę do Japonii.

Co to był za ślub!

Przebiegnięcie tego biegu dawało szansę na zdobycie biletu na Hardrocka. Jednak, los chciał, że na 140km bieg został przerwany ze względu na opady śniegu. Muszę powiedzieć, że to był najgorszy bieg w moim życiu. Nikomu nie polecam. Warunki są bardzo zmienne. Biegłem 140km po błocie. Tamte góry, które składają się z pyłu wulkanicznego pod wpływem deszczu zamieniają się w breję. Każdy odcinek na chodniku błogosławiłem ponad wszystko.


Wiesz, docieram na 50km i zaczynam niemiłosiernie bluzgać – co to jest, to jest bieg?! Jeden wielki OCR. Okropne.

Na starcie ryczałem ze wzruszenia, spełniałem swoje marzenie. Szybko się jednak okazało, że to jatka. Doczłapałem jakoś do tego 140km popadając po drodze w hipotermię. Byłem totalnie przemoczony. Wymieniałem koszulki, miałem z długim i krótkim rękawkiem – deszcz zamienił się w śnieg i całą wilgoć na mnie ścięło. Do punktu miałem kilka kilometrów i to były najszybsze 5km na tej trasie, bo musiałem się rozgrzać, przeżyć – przetrwać. Zamarzałem.

https://www.facebook.com/blackhatultra/posts/1236664909834264

Na punkcie, w miarę jak siedziałem, 20km przed metą, bieg został przerwany. Wydawałoby się, że cała wyprawa dała w łeb. Wiesz, forma fizyczna nie ucieknie, ale to były i duże pieniądze, dużo czasu na zorganizowanie całego przedsięwzięcia. Nagle się okazuje, że po imprezie i perspektywa Hardrocka się odsunęła.

Widzisz, los jest naprawdę przewrotny, bo w 2019 Hardrock został odwołany (przez śnieg)! A wracając do UTMF, Japonia jest obłędna i to jak wyprawa na księżyc, nie przesadzam! Mentalność jest tak inna, że tam trzeba pojechać by to poczuć. Ale nie polecam tego biegu, jatka!

Marta: Zmieńmy trochę temat … jak wygląda Twoja dieta? Jesteś od 7 lat na diecie roślinnej, prawda?

Kamil: Tak, to już 7 lat! Przeczytałem książkę Scotta Jurka i wiesz jak jest … Ultras, vegan i te sprawy. Dieta zaczęła mi odpowiadać - nie jestem gościem, który jest na 100% - już tylko tu i klapki na oczach. Wytyczne diety wegańskie są to dla mnie pewnym kierunkiem. Jesteśmy ludźmi, trzeba mieć dystans.

Przyznam Ci się, że bardzo lubię gotować i eksperymentować. Dieta roślinna to dieta wygodna, niezwykle szybka. Bardzo wiele rzeczy można ze sobą łączyć. Masz wczorajszą i dzisiejszą potrawkę i jak połączysz to masz coś równie pysznego! Warzywa zrobisz na kilka sposób – na patelni albo zupka, na parze, grill … Do tego gotujesz węgle (kasze, makarony, strączki). Pełnowartościowe danie to dosłownie kilka chwil. Nie ubijasz mięsa, nie robisz panierki – pomijam oczywiście aspekt etyczny i ekologiczny.

Marta: Jak dostarczasz sobie energii podczas biegów? Co jesz?

Kamil: Daktyle, czekolada, orzechy. Kupuję takie pyszne batony z Lidla, mega! Ja bardzo dużo jem. Jak się jest na diecie wegańskiej, to trzeba cały czas coś przeżuwać. To nie jest takie łatwe, naprawdę. Rozmawiając z dietetykiem, powinienem jeść 3500kcal dziennie!

Ja na biegach korzystam z Mountain Fuel. Te ich oranżadki (ulubione z czarnej porzeczki!)  które mają 200kcal, rozpuszczasz w 500ml wody, są po prostu PYSZNE! Jak masz te 20km między punktami, jest to ideał. Te najsmaczniejsze zostawiam sobie na koniec, a często przylatuję na metę z tymi ambrozjami, bo miało być na później …

Marta: Czy korzystasz z przypomnień na zegarku by nie zapomnieć o jedzeniu na trasie?

Kamil: Elektronika mnie wkurza, nie korzystam z niej. Może powinienem, ale nie … Jakoś nie. Staram się pamiętać. Chce się ćwiczyć w tym. Lubię, gdy proces jest jak najbardziej naturalny. Podczas biegu, ja po prostu biegnę i uczę się siebie.

Marta: Na czym polega „bycie na 100%?”

Kamil: Opublikowałem u siebie w mediach społecznościowych post na temat „bycia na 100%”. Nigdy do końca nie będziemy idealnymi rodzicami, perfekcyjnymi sportowcami, czy do joty przestrzegającymi zasad weganami. On jest też trochę szerszy, bo chodzi o stosunek do siebie, jako ludzie – a wiesz, gdy jesteśmy zamknięci, gdy nie mamy kontaktu – gdy kontaktujemy się przez media społecznościowe, to tracimy pewną czułość.

Minus podcastowania – ludzie właśnie zaczynają się interesować Tobą w pewnym sensie. Starają się złapać z Tobą kontakt i robią to czasami mało subtelnie. Chcą powiedzieć TAK, mam coś do powiedzenia i chcą Ci pomóc. To dopiero plaga … coś napiszesz i masz od razu 10 porad jak to rozwiązać. Często ubrane jest to w takie słowa, że ktoś chce wytknąć ci błędy, lub narzucić swoją wolę.

Apropo weganki – miałem rozmowę z panem, który oburzył się, że jem miód. Nie używam słowa weganin, bo ma złe konotacje. Jem rośliny i tyle. Oczywiście, czasami zjem ciastko z piekarni (które ma w sobie coś). Wiesz, są ludzie, którzy szukają wyraźnych wzorów. Jeśli ktoś wydaje się wzorem i traci poczucie sensu, zaczyna punktować tę osobę, która była dla niego wzorem.

Jesteśmy tylko ludźmi! Życie z klapkami dla nikogo nie jest dobre. To nas nie przybliża do prawdy o sobie, o życiu. To nie powinno nas definiować jako ludzi, gdy nie trzymamy się konkretnych zasad w 100%. To nas tylko rani. Stajemy się zajadli. To strasznie ważne by siebie lubić. A z praktycznego punktu widzenia, zanim się wyśle wiadomość, to dobrze jest to sobie przeczytać. Czy na pewno przekazujemy to, co chcemy przekazać?

Mam wrażenie, że mam osoby, które mnie obserwują by tylko się odezwać, gdy zauważą brak spójności w tym co piszę, czy mówię. Odpowiedzią na to wszystko jest to, żeby kochać drugiego człowieka, szanować. Jesteśmy tylko ludźmi, trochę dystansu!

Czy warto wchodzić w polemikę? Na pewno nie należy się tym przejmować. Zdawać sobie sprawę z mechanizmu, czym kierują się dane osoby i jak reaguję na pewne wypowiedzi. On to napisał, bo prawdopodobnie czuje to i to. Ja zareagowałam tak i tak. Nie spotkaliśmy się. Ważne by odetchnąć i zadecydować, co odpisać.

Wypowiadam się jako człowiek, który popełnia błędy. Zdarza mi się kogoś zranić, spowodować, że ktoś nie poczuje się dobrze. To się przytrafia każdemu. To co chciałbym powiedzieć to by mieć świadomość, że nie żyjemy sami na tym świecie. Robimy coś dla innych, z innymi, przez innych.


Marta: Kamilu, dziękuję za rozmowę. Cieszę się, że zagrzewasz do bycia prawdziwym bez względu na to jacy jesteśmy. Kreujesz treści, które dotykają ludzi całościowo i mają realny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Dzięki, świetny z Ciebie gość!

Kamil: :-)

Bądź na bieżąco z Zielone Bieganie - Blog o bieganiu ultra!

Dam Ci znać, gdy tylko pojawi się nowy post 🙂